- Hej . Kurek !
Bartosz uniósł głowę znad ekranu swojego telefonu , w
który od pewnego czasu wpatrywał się bezmyślnie . Głos przyjaciela sprowadził go do świata żywych .
- Cześć Winiar – podał koledze rękę , uśmiechając się
delikatnie .
- Fajnie , że wróciłeś . Chociaż muszę przyznać , że
zaskoczyła mnie twoja decyzja – Michał Winiarski , dosiadł się do stolika
kolegi , uprzednio zamawiając małą kawę .
- Wiedziałeś , że ona tutaj pracuje ? – skierował pytanie
do przyjaciela – Że się przeniosła na stałe do Łodzi ? Wiedziałeś Michał - w jego głosie dało się wyczuć nutkę
pretensji i złości .
- Wiedziałem – usłyszał
-Znałeś naszą historię , wiedziałeś ,że ona tu jest .
Więc czemu mi nie powiedziałeś ..
-Spokojnie . Spotkałem ją kiedyś , ale tylko raz .
Spacerowaliśmy z Dagą i Olim po parku .
Wierz mi byłem zaskoczony tym jak bardzo się zmieniła , jak zmieniło się jej
życie , odkąd się rozstaliście .
- To dalej niczego mi nie wyjaśnia – podrapał się nerwowo
za uchem . Taki jego fetysz , gdy się
denerwował .
- Poszliśmy na kawę , trochę rozmawialiśmy . Ona mówiła o
tobie w taki sposób , jak Dagmara o mnie. Rozumiesz ?
-To znaczy jak ? – Kurek niecierpliwił się coraz bardziej
.
-Boże wielki ! Kuraś – Winiarski prawie , że krzyknął –
Nie potrafię ci tego wyjaśnić . Tego się nie da określić . Jej głos był
przepełniony smutkiem , tęsknotą . Słuchaj ! nie wiem ja to po prostu wyczułem.
Co więcej nigdy nie słyszałem tego w głosie mojej żony . W sumie to , to samo
słyszałem w twoim głosie kiedy dzwoniłeś .
-Nigdy nie pytałem o Marcelinę – oburzył się .
-To prawda. Ale właśnie to był takie wymowne .
- Więc kiedy wróciłem i….
-Byłeś potrzebny w klubie – dokończył Michał – Ty też
potrzebowałeś powrotu .
-Ale tu była również Marcelina
-Tak –przyznał Winiarski
- Podczas jednej rozmowy , zauważyłeś coś co kazało ci
pojednać małżonków ?
- Doskonale powiedziane
- zaśmiał się – Należycie do siebie . Tylko poznaliście się trochę za
wcześnie , nie byliście gotowi na to co się stało .
- I myślisz , że nasze ponowne spotkanie …
-Zaczniecie wszystko od nowa , tak jakby przeszłość nie
istniała .
- Winiar , ona istnieje – westchnął głęboko
-Nie zaprzeczam , ale ludzie się zmieniają , dorastają
.Staja się inni i wtedy można zapomnieć o przeszłości .
-Pleciesz bzdury !
- Jeśli tak uważasz to po co chciałeś się spotykać ?–
Winiarski wyraźnie już tracił cierpliwość .
-Nie wiem – westchnął Bartosz- Może właśnie po to , żeby
usłyszeć to , co powiedziałeś .
- Co teraz zamierzasz ?
-Poddać się wyrokom losu .
-Ale ty pragniesz tej nowej Marceliny . Widać to na
kilometr .
- Masz rację . Nie wiem tylko dlaczego tak się dzieje.
- No to życzę szczęścia . A teraz wybacz , obiecałem synkowi kino i niezdrowe
żarcie – roześmiał się , a Kurek razem z nim – Czekam na zaproszenie na ślub.
-Przecież już dawno jesteśmy po ślubie – zgniótł w dłoni kawałek serwetki
-No to na chrzciny .
- Fantazja cie ponosi Winiarski – rzucił w niego
„serwetkową” kulką
- Cześć Kurek .
Michał Winiarski był przekonany , że Marcelina i Bartosz
są dla siebie stworzeni. Ale czy tak jest ? Wszystko zależało , od losu . Który
jak wiemy lubi płatać figle . Może tym
razem będzie łaskawy ?
Szła parkową ścieżką , która prowadziła prosto pod jej
mieszkanie . Staranie przystrzyżony
trawnik i wijące się wokół starannie ułożone klomby . Niedługo pojawią się na
nich bratki i hiacynty . A potem żonkile . Przez całą wiosnę , lato , będą tu
kwitły przeróżne kwiaty . Park był dziełem natury . Marcelina bardzo lubiła to
miejsce i dlatego kupiła mieszkanie w jego pobliżu .
Park działał na nią uspokajająco . Po długim , męczącym
dniu , kiedy tylko pozwalała jej na to pogoda wracała tędy do domu .
Odnajdywała tu spokój i nabierała siły do pracy . Parki działał na nią jak
lekarstwo . A właśnie dziś takiego eliksiru potrzebowała . W powietrzu unosił
się zapach sosen , a ukryte w gałęziach
lampy oświetlały ścieżkę .Przechodziła
obok placu zabaw , gdzie huśtawki skrzypiały i pobrzękiwały łańcuchami.
Wydawało jej się ,że duchy dzieci zawładnęły teraz tym miejscem . Księżyc był
ich słońcem , wiatr – głosem . Szukały tu chwil radości , których nie mogła im
dać rzeczywistość . W marzeniach zawsze słyszała śmiech i tupot małych nóżek .
Znajome dźwięki przypomniały jej , że istniej świat realny i przerwała marzenia
. Dzisiejsze problemy były tak ogromne , że nawet ukochane miejsce nie mogło
jej pomóc . Bartosz.
Nie widzieli się od dobrego tygodnia , ale zaprzątał jej
myśli bez przerwy . Przez te kilka lat zmienili się; stali się sobie obcy . A
mimo to nadal zakłócał jej spokój. Kiedy był w pobliżu czuła ból . Jego
obecność przywoływała gorzkie wspomnienia .Bała się . Bała się , że gdy pozna
prawdę znów zniszczy jej życie. Teraz wydaje się być osobą silniejszą , więc
musi mu stawić czoła . Zrobiło się już późno , więc szybszym krokiem ruszyła w
stronę domu . Tym razem park ją zawiódł. Zrobiło się strasznie chłodno i czuła
, że ma przemarznięte nogi . Potknęła
się naglę o kamień i upadłaby na pewno , gdyby nie chwyciły jej czyjeś silne
dłonie . Krzyknęła i zaczęła się wyrywać z mocnego uścisku .
- Marcelina .
Nie słyszała nic. Czuła tylko silnie obejmujące ramiona
-Marcelino przestań !-uścisk stał się lżejszy , gdy wbiła
paznokcie w trzymające ja dłonie –Nie bój się .
- Bartosz ? O mój Boże .! Bartosz!- Przestraszona oparła
się o niego – Myślałam …
-Spokojnie – wyszeptał – Wiem co myślałaś . To ja się nie
zastanowiłem .Potknęłaś się i mogłaś upaść. W porządku ?
-Tak – próbowała iść , ale się zachwiała
- Uspokój się – Bartosz przytulił jej drobne ciało do
siebie . Dopóki jej nie objął , nawet nie zdawała sobie sprawy ,że tak drży
.Czuła bicie jego serca , w nocnej ciszy
. Chciała pozostać w jego ramionach, ale już zbyt długo była sama i niezależna
, żeby teraz się poddać .Odsunęła go więc od siebie .
-Dziękuję – szepnęła
-A ja przepraszam . Więcej ze mnie kłopotu niż pożytki .
-Nie umarłam ze strachu , nie mam złamanej nogi ani
krwawiącego kolana , wiec wszystko skończyło się dobrze .
-Następnym razem będę uważał – wyciągnął do niej swoją
dłoń – Spotkania z tobą są niebezpieczne- zaśmiał się .
Nawet w ciemności było widać ,że od nadgarstka po czubki
palców biegły zadrapania nabiegłe krwią . Rany nie były głębokie , ale przecież
mogła wdać się infekcja .
-Chodź do mnie . Trzeba to przemyć – powiedziała ,
wskazując na prawą rękę Kurka
-To nic groźnego .
-Możliwe , ale ja jestem temu winna – nie dawała za
wygraną – Trzeba polać wodą utlenioną .
- Wodą utlenioną – skrzywił się
-Przepraszam .
-Za co Marcelino ?
-Za te zadrapania .
Jasne światła latarni , oświetliły jej twarz.
-Zrobiłaś się twarda i potrafisz walczyć .
-Nauczyłam się tego . Musiałam .
Wiedziała doskonale , że te słowa niczego nie wyjaśniają
. Bartosz nie mógł oczekiwać , że dowie się czegoś tu , w parku . Pojawił się w
jej życiu znów , a ona potrzebuje czasu by od nowa go poznać i zrozumieć .
-Czy poczęstujesz mnie herbatą ?
-Chodzi ci o herbatę czy współczucie? – zapytała
- A co powinienem wybrać? – odpowiedział pytaniem na
pytanie , śmiejąc się przy tym .
-Herbatę – owinęła jego dłoń , chusteczką – Herbatę będzie lepsza.
- Mam nadzieję – objął ją ramieniem . I wbrew jego obawą
, nawet się nie odsunęła . Ruszyli wolnym krokiem w stronę jej mieszkania .