wtorek, 16 grudnia 2014

Trzy

- Hej . Kurek !
Bartosz uniósł głowę znad ekranu swojego telefonu , w który od pewnego czasu wpatrywał się bezmyślnie . Głos przyjaciela  sprowadził go do świata żywych .
- Cześć Winiar – podał koledze rękę , uśmiechając się delikatnie .
- Fajnie , że wróciłeś . Chociaż muszę przyznać , że zaskoczyła mnie twoja decyzja – Michał Winiarski , dosiadł się do stolika kolegi , uprzednio zamawiając małą kawę .
- Wiedziałeś , że ona tutaj pracuje ? – skierował pytanie do przyjaciela – Że się przeniosła na stałe do Łodzi ? Wiedziałeś Michał  - w jego głosie dało się wyczuć nutkę pretensji i złości .
- Wiedziałem – usłyszał
-Znałeś naszą historię , wiedziałeś ,że ona tu jest . Więc czemu mi nie powiedziałeś ..
-Spokojnie . Spotkałem ją kiedyś , ale tylko raz . Spacerowaliśmy  z Dagą i Olim po parku . Wierz mi byłem zaskoczony tym jak bardzo się zmieniła , jak zmieniło się jej życie , odkąd się rozstaliście .
- To dalej niczego mi nie wyjaśnia – podrapał się nerwowo za uchem . Taki jego  fetysz , gdy się denerwował .
- Poszliśmy na kawę , trochę rozmawialiśmy . Ona mówiła o tobie w taki sposób , jak Dagmara o mnie. Rozumiesz ?
-To znaczy jak ? – Kurek niecierpliwił się coraz bardziej .
-Boże wielki ! Kuraś – Winiarski prawie , że krzyknął – Nie potrafię ci tego wyjaśnić . Tego się nie da określić . Jej głos był przepełniony smutkiem , tęsknotą . Słuchaj ! nie wiem ja to po prostu wyczułem. Co więcej nigdy nie słyszałem tego w głosie mojej żony . W sumie to , to samo słyszałem w twoim głosie kiedy dzwoniłeś .
-Nigdy nie pytałem o Marcelinę – oburzył się .
-To prawda. Ale właśnie to był takie wymowne .
- Więc kiedy wróciłem i….
-Byłeś potrzebny w klubie – dokończył Michał – Ty też potrzebowałeś  powrotu .
-Ale tu była również Marcelina
-Tak –przyznał Winiarski
- Podczas jednej rozmowy , zauważyłeś coś co kazało ci pojednać małżonków ?
- Doskonale powiedziane  - zaśmiał się – Należycie do siebie . Tylko poznaliście się trochę za wcześnie , nie byliście gotowi na to co się stało .
- I myślisz , że nasze ponowne spotkanie …
-Zaczniecie wszystko od nowa , tak jakby przeszłość nie istniała .
- Winiar , ona istnieje – westchnął głęboko
-Nie zaprzeczam , ale ludzie się zmieniają , dorastają .Staja się inni i wtedy można zapomnieć o przeszłości .
-Pleciesz bzdury !
- Jeśli tak uważasz to po co chciałeś się spotykać ?– Winiarski wyraźnie już tracił cierpliwość .
-Nie wiem – westchnął Bartosz- Może właśnie po to , żeby usłyszeć to , co powiedziałeś .
- Co teraz zamierzasz ?
-Poddać się wyrokom losu .
-Ale ty pragniesz tej nowej Marceliny . Widać to na kilometr .
- Masz rację . Nie wiem tylko dlaczego tak się dzieje.
- No to życzę szczęścia . A teraz  wybacz , obiecałem synkowi kino i niezdrowe żarcie – roześmiał się , a Kurek razem z nim – Czekam na zaproszenie na ślub.
-Przecież już dawno jesteśmy po ślubie – zgniótł  w dłoni kawałek serwetki
-No to na chrzciny .
- Fantazja cie ponosi Winiarski – rzucił w niego „serwetkową” kulką
- Cześć Kurek .
Michał Winiarski był przekonany , że Marcelina i Bartosz są dla siebie stworzeni. Ale czy tak jest ? Wszystko zależało , od losu . Który jak wiemy lubi płatać figle . Może  tym razem będzie łaskawy ?

Szła parkową ścieżką , która prowadziła prosto pod jej mieszkanie .  Staranie przystrzyżony trawnik i wijące się wokół starannie ułożone klomby . Niedługo pojawią się na nich bratki i hiacynty . A potem żonkile . Przez całą wiosnę , lato , będą tu kwitły przeróżne kwiaty . Park był dziełem natury . Marcelina bardzo lubiła to miejsce i dlatego kupiła mieszkanie w jego pobliżu .
Park działał na nią uspokajająco . Po długim , męczącym dniu , kiedy tylko pozwalała jej na to pogoda wracała tędy do domu . Odnajdywała tu spokój i nabierała siły do pracy . Parki działał na nią jak lekarstwo . A właśnie dziś takiego eliksiru potrzebowała . W powietrzu unosił się zapach  sosen , a ukryte w gałęziach lampy oświetlały ścieżkę  .Przechodziła obok placu zabaw , gdzie huśtawki skrzypiały i pobrzękiwały łańcuchami. Wydawało jej się ,że duchy dzieci zawładnęły teraz tym miejscem . Księżyc był ich słońcem , wiatr – głosem . Szukały tu chwil radości , których nie mogła im dać rzeczywistość . W marzeniach zawsze słyszała śmiech i tupot małych nóżek . Znajome dźwięki przypomniały jej , że istniej świat realny i przerwała marzenia . Dzisiejsze problemy były tak ogromne , że nawet ukochane miejsce nie mogło jej pomóc . Bartosz.
Nie widzieli się od dobrego tygodnia , ale zaprzątał jej myśli bez przerwy . Przez te kilka lat zmienili się; stali się sobie obcy . A mimo to nadal zakłócał jej spokój. Kiedy był w pobliżu czuła ból . Jego obecność przywoływała gorzkie wspomnienia .Bała się . Bała się , że gdy pozna prawdę znów zniszczy jej życie. Teraz wydaje się być osobą silniejszą , więc musi mu stawić czoła . Zrobiło się już późno , więc szybszym krokiem ruszyła w stronę domu . Tym razem park ją zawiódł. Zrobiło się strasznie chłodno i czuła , że ma  przemarznięte nogi . Potknęła się naglę o kamień i upadłaby na pewno , gdyby nie chwyciły jej czyjeś silne dłonie . Krzyknęła i zaczęła się wyrywać z mocnego uścisku .
- Marcelina .
Nie słyszała nic. Czuła tylko silnie obejmujące ramiona
-Marcelino przestań !-uścisk stał się lżejszy , gdy wbiła paznokcie w trzymające ja dłonie –Nie bój się .
- Bartosz ? O mój Boże .! Bartosz!- Przestraszona oparła się o niego – Myślałam …
-Spokojnie – wyszeptał – Wiem co myślałaś . To ja się nie zastanowiłem .Potknęłaś się i mogłaś upaść. W porządku ?
-Tak – próbowała iść , ale się zachwiała
- Uspokój się – Bartosz przytulił jej drobne ciało do siebie . Dopóki jej nie objął , nawet nie zdawała sobie sprawy ,że tak drży .Czuła bicie jego serca , w  nocnej ciszy . Chciała pozostać w jego ramionach, ale już zbyt długo była sama i niezależna , żeby teraz się poddać .Odsunęła go więc od siebie .
-Dziękuję – szepnęła
-A ja przepraszam . Więcej ze mnie kłopotu niż pożytki .
-Nie umarłam ze strachu , nie mam złamanej nogi ani krwawiącego kolana , wiec wszystko skończyło się dobrze .
-Następnym razem będę uważał – wyciągnął do niej swoją dłoń – Spotkania z tobą są niebezpieczne- zaśmiał się .
Nawet w ciemności było widać ,że od nadgarstka po czubki palców biegły zadrapania nabiegłe krwią . Rany nie były głębokie , ale przecież mogła wdać się infekcja .
-Chodź do mnie . Trzeba to przemyć – powiedziała , wskazując na prawą rękę Kurka
-To nic groźnego .
-Możliwe , ale ja jestem temu winna – nie dawała za wygraną – Trzeba polać wodą utlenioną .
- Wodą utlenioną – skrzywił się
-Przepraszam .
-Za co Marcelino ?
-Za te zadrapania .
Jasne światła latarni , oświetliły jej twarz.
-Zrobiłaś się twarda i potrafisz walczyć .
-Nauczyłam się tego . Musiałam .
Wiedziała doskonale , że te słowa niczego nie wyjaśniają . Bartosz nie mógł oczekiwać , że dowie się czegoś tu , w parku . Pojawił się w jej życiu znów , a ona potrzebuje czasu by od nowa go poznać i zrozumieć .
-Czy poczęstujesz mnie herbatą ?
-Chodzi ci o herbatę czy współczucie? – zapytała
- A co powinienem wybrać? – odpowiedział pytaniem na pytanie , śmiejąc się przy tym .
-Herbatę – owinęła jego dłoń , chusteczką – Herbatę  będzie lepsza.

- Mam nadzieję – objął ją ramieniem . I wbrew jego obawą , nawet się nie odsunęła . Ruszyli wolnym krokiem w stronę jej mieszkania . 

wtorek, 9 grudnia 2014

Dwa

Było kilka minut przed północą , kiedy Marcelina opuszczała budynek szpitala. Jak zwykle się zasiedziała nad papierami pacjentów .  Szła , rozmyślając o problemach całego dnia , a nogi same nią niosły dobrze znaną trasą . Szelest butów , zdradził że ktoś stoi obok jej samochodu .
- Długo pani pracuje , pani doktor.
Zamarła w pól kroku . Teczka , która trzymała w dłoni wysunęła jej się z zesztywniałych palców. Uniosła głowę i popatrzyła na mężczyznę .
-Bartosz – wyszeptała
Podszedł bliżej . Zachowywał się tak , jakby to nocne spotkanie na parkingu było czymś zupełnie normalnym .Jakby nie minęły trzy lata. Jakby ich małżeństwo nie przestało istnieć.
- Cześć Marcelino .
Serce jej przyśpieszyło bicia , krew odpłynęła z twarzy , tysiące myśli przeleciało przez jej głowę . W milczeniu podeszła bliżej swojego samochodu .
-Znów się spotkaliśmy Marcyś .A może powinienem mówić do ciebie pani doktor – dodał po chwili , a w jego głosie wyczuć się dało pewnego rodzaju wstręt .Na jego twarzy pojawiła się złość . Dziewczyna pomyślała ,że nie chce od niego nic. Ani miłości , ani małżeństwa .
-No więc jak Marcelino ?
-Czego chcesz ?– wysyczała
-Wielu rzeczy pani doktor – podszedł bliżej i przycisnął , dziewczynę do drzwi auta , opierając dłonie o dach , była uwięziona – Wiele razy zastanawiałem się , jak będzie wyglądać to spotkanie .Panienka z Warszawy i ja, egoistyczny siatkarzyna , który wrócił na stare śmieci .
- Wrócił ?– chłodny  wiatr rozwiał jej kasztanowe włosy – Zbyszek mówił , że  podpisałeś jakiś kontrakt z włoskim klubem , że wyjechałeś .
Uśmiechnął się w taki sposób , jak tylko on potrafi . Kobieta uchyliła głowę , nie poddając się błękitowi jego tęczówek .
-Bartosz , to nie pora ani miejsce na rozmowę
-Doprawdy ?
-Na parkingu ? O północy ? Na pewno nie !
- Nie wiem czy jakaś inna pora będzie odpowiednia . Nie ma nic o czym musisz wiedzieć .
Roześmiał się smutno
-Wracam po prawie czterech latach do domu i dowiaduje się , że kobieta , z którą prawdopodobnie jestem rozwiedziony ciągle nosi moje nazwisko .Chyba powinnaś mi to jakoś wytłumaczyć
Marcelina przymknęła oczy , a zimne powietrze orzeźwiło jej twarz. Usłyszeli nadjeżdżający samochód. Bartosz wyprostował się i odsunął od dziewczyny , ale jej nie puścił . Patrzył na nią w dalszym ciągu . W pewnym momencie przesunął palcami po jej przymkniętych powiekach . Czuł chłodny dotyk jej aksamitnej skóry . Widać było , że jest po długim dniu pracy .
-Okej. Masz rację to nie miejsce i pora na rozmowę. Widzę , że padasz z nóg .
-Przepraszam bo nie rozumiem .
-Przepraszasz ? Później mi powiesz , za co . A teraz daj kluczyki od samochodu – powiedział
-Chyba oszalałeś ! po co ci moje kluczyki .
Kurek uśmiechnął się złośliwie .
-Może i oszalałem . Chcę cie tylko odwieźć do domu .
-Dlaczego ?
- Bo wyglądasz tak , jakbyś nie była w stanie tam dojechać .
- Mam dość często dyżury . I zawsze jestem po nich wyczerpana , ale jakoś udaje mi się trafić do domu bez żadnej eskorty .
Powiódł wzrokiem po jej zmęczonej twarzy , po podkrążonych oczach o ciężkich powiekach .
-Jesteś pewna – w jego głosie pojawił się łagodny ton – Jesteś pewna , że byłaś już kiedyś tak bardzo zmęczona ?
Nie mogła zaprzeczyć . Ostatnie tygodnie były dla niej mordęgą . Nieprzespane noce , zmartwienia i kłopoty , których było coraz więcej .
-Daj kluczyki – wyciągnął dłoń w jej stronę . Nie miała siły się sprzeciwiać .Najważniejsze , że dotrze do domu .

Kiedy podopisywał obecny kontrakt , nie miał pojęcia , że Marcelina pracuje w łódzkim szpitalu i że stała się kimś więcej niż ukochaną córeczką tatusia . Przyjechał tu do pracy . Chciał być bliżej swoich rodziców , brata . A przede wszystkim , w żadnym zagranicznym klubie nie czuł się tak dobrze jak tu. Bełchatów był jego drugim domem . Dwa lata , które spędził w Rosji ,  pozwoliły mu dojrzeć jako siatkarzowi . Tamta liga była zupełnie inna od naszej . Stał się bardziej precyzyjny w swoich atakach . Poprawił serwis .  Potem nieoczekiwanie dostał propozycję przejścia do ligi włoskiej . Spełnienie jego marzeń . Zaryzykował . Jednak  dusił się tam , było mu ciężko . Kontrakt wygasł , a on odświeżył stare znajomość . Wrócił . Znów był przyjmującym w PGE SKRA Bełchatów .

- Napijesz się czegoś ? Soku ? Herbart ?
Rozglądał się po pomieszczeniu . Prosto urządzone mieszkanie , bez zbędnego przepychu czy dekoracji . Nadal ściskał kluczyki od samochodu dziewczyny , która ledwo trzymała się na nogach .
- Nie przyszedłem tu po to ,żeby cię męczyć swoja obecnością .
-To żaden kłopot – wysiliła się na beztroski uśmiech . Wrzucił kluczyki do wiklinowego pudełeczka stojącego na dębowej komodzie i zaczął iść w jej kierunku.
- Nie musisz się mną zajmować –powiedział , biorąc z jej ręki czajnik , odstawiać go na bok . Odwrócił dziewczynę w swoja stronę . I wtedy ujrzał w jej oczach strach – Cholera – powiedział – Przecież nie przyszedłem tutaj żeby cię bić !
- Wcale tak nie myślę !
- To dlaczego się boisz- zapytał , widząc niepewność w jej oczach
- Nie boję się – odpowiedziała szybko .
-Nie ? – uniósł delikatnie jej podbródek i przesunął opadające pasma włosów . Gwałtownie cofnęła się przed jego dotykiem
- Posłuchaj – energicznie podniosła głowę  - Nie możesz nagle się pojawiać po czterech latach w moim życiu , i wymagać ode mnie , żebym zachowywała się tak jakby nic się nie zmieniło .
- Nie wszystko się zmieniło .
Ogarnęło ją jakieś dziwne uczucie . Dotyk jego ręki wywoła wspomnienia .Wspomnienia , które bolały. Czy wiedział co wydarzyło się po tym jak ją zostawił?
-Nie wiem o co ci chodzi Bartosz . Naprawdę nie wiem .Po tylu latach wszystko się zmieniło .Myślę , że najlepiej będzie jak już pójdziesz. Jak sam zauważyłeś jestem potwornie zmęczona .
- Doskonale wiesz o co mi chodzi -  prychnął
- W porządku ! O nasze małżeństwo i o rozwód .
- Nareszcie logicznie pani myśli pani doktor – powiedział z wyczuwalną w głosie ironią .
- Oczywiście chodzi ci o rozwód , którego nigdy nie było ? – wysyczała- Pewnie zżera cie ciekawość czemu nadal nosze twoje nazwisko .
-  Ba ! Jasne , że chce wiedzieć dlaczego .
Nazwisko , chodziło mu jedynie o nazwisko. Powie mu , i niech sobie idzie. Zostawi ją w spokoju .
-Dlaczego doktor Kurek , a nie doktor Sawicka ?
Uniosła głowę i spojrzała na niego . Błękitne tęczówki lustrowały z ciekawością jej bladą twarz .
- Nie będę ukrywał , że wiedziałem ,iż nie wystąpiłaś o rozwód , ale bardziej jestem zaskoczony , że zatrzymałaś moje nazwisko . Co  tak odmieniło twoje serce Marcelino .
To były puste słowa . Ale ich uderzenie bolało jak cholera. Ona pamiętała dwa serca. Jedno złamane , pokaleczone , cierpiące , a drugie maleńkie , delikatne , którego nie można było uratować . Musiała jakoś przez to przebrnąć . Powie mu tylko rąbek prawdy . Będzie mówić tak ,że uwierzy . Bolesne wspomnienia wracały , a ona próbowała mówić spokojnie .
- Nie ma w tym żadnej tajemnicy . Najpierw nie mogłam uwierzyć , że wszystko się skończyło w taki sposób , że po prostu mnie zostawiłeś – westchnęła głośno , odwracając się tyłem do Bartosza . Przy oknie wisiał kolorowy rysunek , oprawiony w mahoniową ramkę . Przedstawiał plątaninę , różnokolorowych kresek .- Byłam szczęśliwą dziewczyną pamiętasz ? Żyłam w doskonałym świecie . Wszyscy spełniali moje życzenia . Nikt kogo kochałam nie mógł mnie zranić . Kiedy się zorientowałam , że się mylę , wszystko się posypało . Nic się wtedy nie liczyło : ani twoje odejście , ani rozwód , ani powrót do panieńskiego nazwiska . – powiedziała na jednym wydechu . – To wszystko , a teraz idź już sobie – potarła dłońmi głowę .
Spojrzał na nią , nic nie rozumiejąc . I wyszedł uprzednio całując delikatnie jej popękane wargi . Pozostawiając za sobą aromat drogich perfum .

 Obiecał sobie, że tak tego nie zostawi . Było coś , coś przed nim ukrywała . Czuł to.


____________________________________________________
Wybaczcie , błędy jeśli takie są.
Trochę mi przykro , że nikt nie komentuje . Widocznie tak musi być , jednak 
chcę żeby ta historia ujrzała światło dzienne , bo jest dla mnie najzwyczajniej
w świecie ważna .  

wtorek, 2 grudnia 2014

Jeden

  Marcelina Kurek błądziła wzrokiem po kolejnym sprawozdaniu leżącym na biurku . Fakty , cyfry , słowa  , które przypieczętowały los Sandry Małeckiej , przesuwały  się jej przed oczami , odsłaniając brutalną prawdę . Chciała podrzeć te kartki na strzępy ,  niszcząc wraz z nimi chorobę , która zmieni życie tej małej dziewczynki w piekło . Przeklinała niesprawiedliwy los. Chciało jej się płakać. Ale ani łzy , ani przekleństwa nie pomogła małej Sandrze .
- Po co ja to robię ?- spytała . Nikt ni odpowiedział , ale Marcelina dobrze wiedziała dlaczego to robi . Dlaczego poświęca swój czas umierającym dzieciom i ich rodzicom . Doskonale wiedziała dla kogo to robi .  Odłożyła papiery i pomyślała , że dobrze by było odsunąć na bok wszelkie troski . Westchnęła ciężko , wpatrując się gwieździste niebo . Sandra Małecka umrze . Nie dziś . Nie jutro .  Jeśli będzie miała dużo szczęścia może przeżyć nawet rok lub dwa .  Szczęście ? Kobieta zadrżała . Skuliła ramiona jakby to miało ochronić ją przed zimnem i skierowała swój wzrok  na parking przed budynkiem łódzkiego  szpitala . Czy przeżycie roku czy dwa miało być szczęściem ? Przecież ta mała istotka miała przed sobą całe życie . Dlaczego spotkało to właśnie czteroletnią Sandrę , o brązowych lokach i bursztynowych oczach ? Pogrążona w swoich rozmyśleniach, nie zauważyła nawet ze zaczął padać deszcz . A już na pewno nie to , że jej zmiana skończyła się  dobre 3 godziny temu . Przetarła twarz rękoma i chciała już wrócić do biurka by spakować dokumenty do teczek , gdy nagle coś kazało jej pozostać przy oknie . Spojrzała w stronę parku . Na tle szarego nieba drzewa wyglądały jak baśniowe potwory . Ale nie to przyciągnęło jej uwagę : wpatrywała się w mężczyznę który szedł jedną z alejek .
    Szedł pewnym i wolnym krokiem mimo deszczu . Był przemoczony . Pociemniałe od deszczu włosy opadły niechlujnie na czoło , wilgotne spodnie i koszula oblepiły jego ciało . Wyglądał , na kogoś kto się martwi , kto się czegoś obawia . Marcelina przyjrzała się uważnie  mężczyźnie. W jego ruchach , szerokich ramionach i pochyleniu głowy było coś znajomego .Podniósł głowę , patrząc w zachmurzone niebo , a  wtedy mogła zobaczyć jego rysy twarzy . Serce dziewczyny zabiło gwałtownie. Podparła ręce na parapecie , oddychając z trudem .
Bartosz ! Przecież to niemożliwe . Odwróciła się od okna , jakby ruchem chciała wymazać  to co przed chwilą wiedziała. Zaczęła przechadzać się po biurze , starając się uspokoić . Przecież Bartosz nie przyjeżdżałby tu , i nie spacerował po deszcz . A nawet gdyby to był on , to przecież nic ją to nie obchodzi. Zupełnie nie obchodzi .

Wróciła do domu , z kubkiem różanej herbaty usiadła na sofie . Przytuliła głowę do oparcia i zaczęła sobie wszystko od nowa przypominać . Jak pewien człowiek , kochał ją kiedyś …

      Warszawski klub „ Miazga” był wypełniony po brzegi . Tłumu ludzi tańczyło , śpiewało , bawiło się. Przyszła tutaj świętować urodziny jednego ze swoich znajomych . Znała Zbyszka od małego dziecka . Razem się wychowali , mieszkali na jednym osiedlu . Z czasem stali się przyjaciółmi.  Droga jaką wybrał Zibi trochę ich od siebie oddaliła , jednak nadal utrzymywali kontakt .
Siedziała przy jednym z nielicznych stolików , sącząc po woli swojego drinka .
- Marcyś –  gdzieś obok usłyszała wesoły głos przyjaciela – Chciałem ci przedstawić , chłopków z reprezentacji .Chodź- pociągnął ją w stronę grupki  wysokich chłopaków . Michała Kubiaka już znała .
Piotrek , Michał , Marcin , Grzesiek , Karol , Łukasz , Krzysiek , Kuba i Bartosz .
-Bartosz jestem – wyciągnął dłoń w jej stronę , podała mu ją  . Głos miał męski , a uścisk dłoni mocny. Trzymał jej rękę cierpliwie i czekał . Popatrzyła mu głęboko w oczy i poddała się urokowi chwili .
- Mam na imię Marcelina (…)
      Długo rozmawiali , tańczyli , dobrze czuli się w swoim towarzystwie .
-Jesteś stąd , Marcelino – spytał przekrzykując muzykę .
- Stąd – spod gęstych brwi patrzyły na nią nieskazitelnie błękitne oczy , w których pojawiły się błyszczące iskierki – Tak oczywiście . Jestem rodowitą warszawianką . A ty ?
-Obecnie mieszkam w Bełchatowie .
Miał opaloną skórę . Zarys policzków i podbródka był wyraźny . Delikatne i wrażliwe usta , które kusiły dziewczynę. Przygryzła wargę i po mimo gorąca , jakie ją ogarnęło  , starała się uważnie prowadzić obserwacje Bartosza Kurka . Był wysoki , dobrze zbudowany . Spokojny , trochę nieśmiały .Miał na sobie koszulę w kratkę podkreślającą jego oczy , wytarte dżinsy i czarne trampki (…)
- Powiedz mi Marcelino co o tym sądzisz ?
Zaskoczona tym niespodziewanym pytanie , ogarnęła kosmyk opadających włosów i rozejrzała się dookoła.
-Bardzo interesujące miejsce .
-Chyba nie często , chodzisz do takich miejsc. Nie pasują do ciebie .
-To prawda – przyznała – Jestem tu na prośbę Zbyszka .
Uśmiechnął się w taki sposób , że gdyby stała , zmiękłyby jej kolana (..)

W jej dwudzieste urodziny stwierdziła , że  osiągnęła już wszystko . Zdobyła mężczyznę,którego kochała . Patrząc wraz z nim na zachodzące słońce , nie przypuszczała ,że nim minie rok , duma zniszczy cały jej świat i miłość …

Zdenerwowana czekała na swojego męża w ich mieszkaniu . Była zła , cholernie zła . W ręce trzymała granatową teczkę .
- Kochanie jestem –wesoły głos Bartosza rozniósł się po  pomieszczeniu .
- Czemu mi nie powiedziałeś ! - w jej głosie dało się wyczuć złość – Mieliśmy być ze sobą szczerzy. Pamiętasz ? Mieliśmy sobie ufać !- była bliska płaczu . Bartosz westchnął głośno , przytulając żonę do piersi .
-Przepraszam Skarbie . Ale musiałem podjąć decyzję . Chciałem ci powiedzieć , ale nie było odpowiedniej chwili – głaskał ją delikatnie po włosach .
- Ile ?- odsunęła się do niego
- Dwa lata – prawie że wyszeptał – Znalazłem już mieszkanie , o wiele większe niż to . W ładnej okolicy. Spodoba ci się , zobaczysz . A i ja będę mógł zdobyć większe doświadczenie , czegoś się nauczyć .
-Dla nas ? Jeśli wyjedziesz to beze mnie Bartosz ! Nie zamieszkam w obcym kraju .
- Obiecałaś mi ….
- Wiem .- szepnęła – Ale miałeś być szczery , to kolejny raz kiedy coś ukrywasz , a potem pstrykasz palcami , a ja mam się podporządkować . Nie ma mowy …. –pokręciła głową , czując pod powiekami słone krople łez .
- Nic cie nie przekona? – spytał
-Nie . Widać bardziej się różnimy , niż sądziłam . Mój ojciec miał rację – dodała- Jesteś egoistą Bartosz. Cholernym egoistą . Liczy się dla ciebie tylko ta pieprzona siatkówka , a ja…
- Tak twój ojciec zawsze ma rację – zironizował – Zajmiesz się wszystkim ?
- Rozwodem? – łzy spłynęły jej po policzkach .
-Jeśli tego chcesz Marcelino .
-Dopilnuje wszystkie .Postaram się , żebyś odzyskał wolność jak najszybciej .-powiedziała spokojnie –Wychodzę . Zostań i spakuj rzeczy.


Kolejne  dni spędziła na przekonywaniu samej siebie , że to nie Bartosza widziała wtedy w parku . Przez następny tydzień tłumaczyła sobie , że to wyobraźnia spłatała jej figla. Po dwóch tygodniach , kiedy już się uspokoiła , wychodząc wieczorem ze szpitala , ujrzała Kurka czekającego na nią na parkingu.

_________________________________________________________
Opowiadanie nie ma określonego czasu ,w  późniejszych odcinkach siatkarska
 przeszłość Bartosza jest czystą fikcją. Będzie 11 postów xd . Ze statystyk wynika
 , że ktoś tu zagląda , więc miło mi będzie kiedy pojawią się jakieś opinie . W spamie 
możecie zostawiać swoje opowiadania . 
Trzymajcie sie ciepło do następnego wtorku .

#GoSKRA

wtorek, 25 listopada 2014

Prolog

         W szklanym kieliszku lśniło wino . Na śnieżnobiałym obrusie stał talerz z rozpoczętym posiłkiem.  Gdzieś z oddali docierały do uszu , takty spokojnej melodii . Słońce mocno świeciło, docierając do gości przez szklany dach . Mała restauracja , blisko centrum jak zwykle o tej porze wypełniona była niemal po brzegi . Atmosfera i wspomnienia sprawiły , że czuł się tu jak za dawnych lat . Najlepszych lat . 
      Wstał gwałtownie odsuwając krzesło . Robiąc tym nie mały hałas. Jednak nikt nie zwrócił na to  szczególnej uwagi . Przeżycia minionych lat dodały mu siły i odwagi.  Czarny podkoszulek , idealnie podkreślał szerokie ramiona i wąska talie . Włoskie słońce , delikatnie rozjaśniło mu włosy . Blask świec , podkreślał nieskazitelny błękit jego oczu . Dotknął opuszkami palców wierzch kieliszka pełnego wytrawnego alkoholu . Przez ułamki sekund poczuł się tak , jakby znów wróciły dawne czasy . Wciągnął gwałtownie powietrze , odszedł  stołu  i wspomnień. Podszedł do lady , chcąc zapłacić za swoje zamówienie . Siedziała tam królowa lokalu Pani Krystyna . Spojrzała na niego wszystkowiedzącymi oczyma .Kiedy chciał zapłacić ujęła jego dłoń. 
-Nie trzeba – uśmiechnęła się – Cieszę się , że wróciłeś 
- Pamięta mnie pani ?
-Trudno jest kogoś takiego zapomnieć . Trudno was zapomnieć – poprawiła się po krótkiej chwil.
- Minęło bardzo dużo czasu . Wiele się zmieniło .
-Tak- popatrzyła na niego z iskierkami wiary w oczach – ale nie jest jeszcze za późno .
- Już wtedy było za późno – odpowiedział pełnym spokoju głosem 
- Nigdy nie jest za późno .-  wstała z krzesełka , by móc się bardziej przyjrzeć – Cierpicie , ale miłość uleczy ból , którego czas nie potrafi uleczyć .
- Tylko ja kochałem , i ja cierpiałem .
-Och ! Nawet nie wiesz jak się mylisz . Jak bardzo się mylisz. 
Uśmiechnął się smutno , kręcąc głową .
- Przekonasz się – jej głos był cichy , ale pewny .
- O niczym się nie przekonam -  ucałował delikatnie jej dłoń – O niczym.
 Wzruszył lekko ramionami i skierował się ku wyjściu z restauracji .Pani Krystyna patrzyła na niego z bólem rozmyślając o umarłej miłość . 


__________________________________
Tak  wiem ,że z Kurkiem  jest mnóstwo opowiadań  z przeróżnymi wątkami . Ale mam do niego taki własny sentyment , zarówno do tekstu który będziecie (mam nadzieje ) czytać , jak i do samego Bartosza .Postaram się, żeby odcinki były regularnie - każdy  wtorek. 
A teraz zapraszam  na odrobinkę mojego prywatnego Bartosza Kurka .
Pozdrawiam serdecznie .